Projekt denko czyli "Zużyte czy nie pozbywam się" #1 2020| Projekt wart ponad 500 zł :)

Projekt denko czyli "Zużyte czy nie pozbywam się" #1 2020| Projekt wart ponad 500 zł :)

Hejka! 

Nowy rok (stara Ja), więc pora podsumować zużycia kosmetyczne z ostatnich dwóch miesięcy. Tak jak zawsze podzieliłam je na cztery kategorie: pielęgnacja twarzy, pielęgnacja włosów, pielęgnacja ciała oraz tzw. kolorówka. Jeśli jesteście ciekawi co tym razem znalazło się w mojej pustakowej torbie to zapraszam serdecznie dalej na mini recenzje produktów! :)



P.S. Jeśli o jakimś kosmetyku pojawiła się pełna recenzja to Wam ją podlinkuję w tytule kosmetyku! :) 

LEGENDA:

NA PEWNO KUPIĘ
MOŻE KUPIĘ
NIE KUPIĘ PONOWNIE 


|Pielęgnacja włosów:
❄ Bananowa maska do włosów, Kallos 
Miałam kiedyś miniaturkę tej maski a na Dzień Kobiet dostałam od brata męża właśnie litrowego Kallosa i dopiero niedawno udało mi się ją wykończyć do końca :D Włosy po użyciu są nawilżone (Ja dodaję do niej kilka kropel oleju marakuja przed myciem włosów), miękkie, gładkie, przyjemne w dotyku, dobrze się rozczesują, zapach chemiczny, ale bananowy. Nie spływa z włosów, dobrze się na nich rozprowadza. Bardzo możliwe, że za jakiś czas do niej wrócę :) Narazie mam przesyt bo jest naprawdę mega wydajna! 
❄ Miniatura maski keratynowej (włosy zniszczone), Delia Cameleo 
Zapach tej maski jest bardzo intensywny, więc nie każdemu przypadnie do gustu (mnie po jakimś czasie męczył :/). Ma zbitą konsystencję, przez co jest bardzo wydajna! Ze względu, że jest to maska proteinowa nakładałam ją zazwyczaj na suche włosy przed myciem i nakładałam jej wtedy więcej. Włosy po użyciu są miękkie, gładkie, mniej spuszone, nawilżone, dobrze się rozczesują, delikatnie się błyszczą, są dociążone, ale nie obciążone. Moje włosy średnio przepadają za proteinami a tutaj takie miłe zaskoczenie! Jedyny minus jaki w niej widzę to fakt, że podbija skręt włosów zamiast je wygładzać (a Ja wolę jak są bardziej proste niż falujące) :P P.S. Trzeba uważać z ilością nakładaną na włosy jako drugie O bo Ja za pierwszym razem przesadziłam i miałam totalny przyklap na włosach. Możliwe, że kiedyś do niej wrócę :) 


❄ Maska do włosów Hungry Hair Superfoods Biotin+Arginine+Baobab
❄ Maska do włosów Hungry Hair Superfoods Avocado Oil+Jojoba Oil+Argan Oil
Obie wystarczyły mi na max. 5 użyć (a nie tak jak pisał producent na 3 :P). Jednak żadna z nich rewolucją w mojej pielęgnacji włosowej się nie stała. Ot takie zwykłe odżywko-maski tylko w podróżnych opakowaniach :P Włosy po użyciu były miękkie, gładkie, bez problemu się rozczesywały, delikatne nawilżone, mniej spuszone, były w miarę dociążone, ale nie obciążone. Raczej do nich nie wrócę :) 
❄ Intensywna odżywka Bio-Tech Restore Weekly Therapy z kompleksem fitokomórek macierzystych i pudrem roślinnym, Gliss Kur 
Tą odżywkę znalazłam w pudełeczko BeGlossy i wystarczyła mi na 3 użycia (włosy za ramiona). Pachnie bardzo mocno, co niestety nie przypadło mi do gustu! Ogólnie szybko się ją spłukuje z włosów, ale niestety ma w środku drobinki (które na pewno nie są peelingujące i nawet nie wiem po co są w niej?), które bardzo ciężko jest dokładnie usunąć z włosów. Kolejny minus to fakt, że nie ułatwia rozczesywania włosów a na tym mi najbardziej zależy używając odżywki czy maski do włosów. Włosy po użyciu były splątane, skołtunione wręcz i wyglądały jakbym nie użyła do nich żadnej odżywki. Ja jestem na NIE i nie wiem skąd te pozytywne opinie o tej serii... 


❄ Koloryzująca odżywka do włosów Warm Blond, Joanna Ultra Color 
Odżywka ma gęstą konsystencją, która łatwo rozprowadza się na włosach. Producent zaleca nakładać produkt w rękawiczkach bo może barwić skórę, ale Ja zazwyczaj nakładałam ją pod prysznicem (a nie tak jak producent pisze, że na suche umyte włosy) i nie zabarwiła mi nigdy skóry. Starałam się ją trzymać przynajmniej 10 minut. Nadawała moim rozjaśnianym włosom delikatnych blond refleksów i neutralizowała żółtawy odcień. Efekt utrzymywał się do 3 myć. Włosy po użyciu były delikatne nawilżone, odżywione i podkoloryzowane w kilka minut :) Jestem na TAK i jeśli znudzi mi się malowanie włosów szamponetkami chętnie do niej wrócę :) Z tej serii miałam i szampon, ale za mocno przesuszał mi włosy i oddałam go teściowej :) Minusem tej odżywki jest jej niewydajność wystarczyła mi zaledwie na 3 użycia a mam włosy tylko za ramiona (Przydałaby mi się wersja przynajmniej litrową!) :( Na szczęście nie obciążała moich cienkich włosów. 
❄ Szamponetka koloryzująca 014 Aromatyczne Cappuccino, Joanna Multi Effect 
Bardzo fajna szamponetka, kolor wychodzi identyczny jak na zdjęciu. Mam włosy rozjaśniane na blond i chciałam uzyskać efekt zbliżony do mojego naturalnego koloru i się udało. Później przez pomyłkę kupiłam odcień 012 Czekoladowy brąz i to była kompletna pomyłka kolor wyszedł za ciemny, przy wypłukiwaniu zrobił się wręcz rudy, ale na szczęście za pomocą szamponu przeciwłupieżowego udało mi się go wypłukać do końca i z podkulonym ogonem wracam do 014 Aromatyczne Cappuccino bo to kolor dla mnie (dopóki mój naturalny kolor nie odrośnie na całej długości :)). Po farbowaniu tą szamponetką włosy były błyszczące, miękkie i gładkie w dotyku. Na całej długości uzyskałam jednolity kolor. Kolor utrzymywał się w moim przypadku do 3 myć. Na swoje włosy za ramiona zużyłam 2 saszetki. Oczywiście wcześniej zafundowałam moim włosom intensywną regeneracje aby ich za mocno nie wysuszyć :) Jestem na TAK i kupiłam kolejne dwa opakowania :) 


❄ Regenerująca maska do włosów w formie czepka głęboko odbudowująca (Mleko migdałowe, Banan, Keratyna), L'biotica 
Kupiłam ją na promocji w Rossmannie i niestety strasznie się zawiodłam :( Wiecie albo i nie miałam wersję kokosową tej maski w czepki i byłam z niej na maxa zadowolona. Wspominałam Wam o niej na IG. Dlatego gdy zobaczyłam tą wersję bez wahania wrzuciłam ją do koszyka! Maseczki było zaledwie odrobinę i nie wystarczyło mi jej na całą długość włosów, dlatego włosy po użyciu były suche i spuszone (zmuszona byłam nałożyć jakąkolwiek inną odżywkę bo moje włosy były strasznie splątane :() Zapach bardziej mleczny aniżeli bananowy. Bardzo się na niej zawiodłam! 

Odżywka do włosów zamknięta jest w plastikową tubkę przypominającą mi z daleka czekoladę Milka z zamknięciem typu klik o pojemności 200 ml. Nanosiłam ją na wilgotne włosy raz w tygodniu (moje włosy średnio przepadają za proteinami). Konsystencja taka mleczna niezbyt gęsta jakby budyniowa podobnie jak zapach, który tylko odrobinę kojarzy mi się z karmelem bardziej pachnie mi miodem. Przez jakiś czas zapach utrzymuje się na moich włosach. Niestety nie jest zbyt wydajna przy długich włosach :/. Delikatnie! nawilża i wygładza włosy, nie obciążając ich. Jednak nie mogłam jej używać zbyt często, ponieważ puszy i plącze włosy. Jak praktycznie każda odżywka ułatwia rozczesywanie włosów. Niestety nie zauważyłam aby po zastosowaniu tej odżywki moje włosy były bardziej błyszczące i zregenerowane (takie efekty w większości uzyskuje tylko dzięki regularnemu olejowaniu włosów czy miodowaniu ich!). Sama nie wiem czy kiedykolwiek do niej wrócę (moje włosy tolerują proteiny tylko od czasu do czasu)! Jeśli tak to tym razem skuszę się na maskę do włosów bo o wiele lepiej się u mnie sprawdzają :) Podsumowując taka zwykła odżywka do włosów bez spektakularnych efektów :)


❄ Kokosowy olejek do włosów, Isana 
Dopóki go nie kupiłam nie rozumiałam jego fenomenu w Internecie.. ot zwykły olejek kokosowy... wielkie mi co...ale zakochałam się od pierwszego użycia! Jednak zacznijmy od początku: bosko pachnie kokosem, nakładałam go jako serum na końcówki jak i na całe włosy (wtedy ładnie błyszczały i były mięciutkie), ułatwia rozczesywanie włosów nawet mocno splątanych, mega wydajny (miałam go ponad rok!), nie obciążał ani nie puszył moich włosów (czego się obawiałam na samym początku), wygładzał włosy, ma pompkę i co najważniejsze jest tani i łatwo dostępny :) Na chwilę obecną do niego nie wrócę bo chcę skończyć Olejek marakuja z Anwen i dwa olejki z Nacomi! 
Lotion zamknięty jest w szklanej buteleczce z pipetką o pojemności 100 ml. Ogromny plus za pipetę! Ma piękny ziołowy zapach. Ma typowo wodnistą konsystencję. Jest bardzo wydajny! Trzeba uważać z ilością nałożoną na włosy, ponieważ zbyt duża ilość powodowała u mnie obciążenie i przetłuszczenie włosów :( więc tutaj działa zasada im mniej tym lepiej :) Po nałożeniu czuć ukojenie skóry głowy. Zauważyłam po miesiącu użytkowania spory wysyp baby hair a jak go odstawiłam zaczęły mi lecieć jak szalone, więc mam do niego mieszane uczucia :(! Może kiedyś wrócę do niego :P 

|Pielęgnacja twarzy:
Maseczka oczyszczająca twarz do mycia twarzy (skóra z niedoskonałościami), Venus 
Nawet nie wiecie jak się cieszę, że w końcu udało mi się ją zużyć! To największy bubel życia! poczynając od zapachu zepsutego ogórka, który momentami pachniał jak krem do depilacji a pamiętajcie, że to kosmetyk do twarzy! Jedyny plus to gęsta piana, dzięki czemu udało mi się ten produkt do golenia bo ze względu na zapach nie mogłam jej używać do twarzy :( Dlatego co do działania na twarzy się nie wypowiem! Jestem totalnie na NIE! 
Zapach taki sam jak w balsamie do ciała delikatny, kwiatowy. Konsystencja trochę tłustawa, ale nie pozostawia białego filmu na twarzy. Niestety po nałożeniu solo efekt świecącej się cery (co przy mojej mieszanej cerze nie do końca mi się podoba, więc stosuję go na noc na twarz, szyję i dekolt). Bardzo dobrze nawilża! Jest naprawdę wydajny, już niewielka ilość wystarczy aby pokryć całą twarz. Krem w miarę szybko się wchłania, wyczuwalna jest na skórze cienka tłusta warstwa. Skóra po użyciu jest gładka, przyjemna w dotyku i odżywiona! Nie podrażnia ani nie uczula. Niweluje uczucie suchości (u mnie szczególnie suche są policzki i skrzydełka przy nosie!). Myślę, że z racji swojej delikatnie tłustawej konsystencji dobrze współpracowałby z podkładem (jako baza!). Nie zauważyłam również na szczęście, aby krem ściągał czy zapychał moją mieszaną cerę! :) Jeśli kiedyś trafię na promocji na niego to chętnie kupię ponownie :) 


❄ Bąbelkująca maseczka do twarzy (regenerująca), Marion
❄ Bąbelkująca maseczka do twarzy (oczyszczająca), Marion
❄ Bąbelkująca maseczka do twarzy (nawilżająca), Marion 
❄ Bąbelkująca maseczka do twarzy (liftingująca), Marion
Kupiłam je podczas zakupów w Drogerii Laboo głównie ze względu na opakowanie i strasznie się na nich zawiodłam :(. Owszem po nałożeniu na skórę zmieniają się bardzo szybko w piankę, ale to by było na tyle bo efekty po użyciu są znikome. Zapachy jak dla mnie są niby przyjemne, ale z drugiej strony wyczuwalny jest w nich alkohol!  Trzeba zmyć je z twarzy bo inaczej strasznie się lepi jak pianka już zniknie z twarzy! Maseczki w opakowaniu jest strasznie mało (ledwo wystarczyło mi jej na pokrycie całej twarzy). W tym przypadku wystarczyłaby jakaś kapsułka czy ampułka aniżeli saszetka! Skóra może i była delikatnie oczyszczona, ale nawilżenie było praktycznie znikome... i to w przypadku każdej z nich :( Więcej się na nie nie skuszę... Obecnie zużywam saszetki i stawiam na maseczki w słoiczkach bądź tubkach :) 


Płyn do płukania jamy ustnej z aminofluorkiem Przeciw próchnicy, Elmex 
❄ Płyn do płukania jamy ustnej z aminofluorkiem Sensitive Plus, Elmex 
Ten płyn jest świetny odkąd założyłam aparat ortodontyczny :)  Szkoda tylko,  że mega niewydajny! Pomógł mi zminimalizować krwawienie dziąseł. Ma bardzo delikatny smak, ale skuteczne działanie. Jedyną wadą jest regularna cena :/ Na pewno na promocji będę do niego wracać :) Jak dla mnie niczym się te wersję nie różnią! Dlatego kupuję je naprzemiennie (ostatnio były na promocji za 9,99 zł, więc zrobiłam sobie zapas :P). 


Płyn do płukania jamy ustnej Soft Mint, Colgate 
Kupiłam tą wersję przez pomyłkę :( Myślałam, że to moja ulubiona wersja Tea & Lemon ze względu na kolor  opakowania... Co za okropieństwo! Smak okropny, nie mogłam go przetrawić. Koniec końców zużył go mój mąż! Nie kupię ponownie! 
❄ Płyn do płukania jamy ustnej Tea & Lemon, Colgate
Mój ulubieniec i praktycznie cały czas pojawia się w denkach, więc nie będę się powtarzać :)


❄ Płyn stomatologiczny Przeciw próchnicy Sensitiv, Ziaja
❄ Płyn stomatologiczny Przeciw próchnicy Activ, Ziaja
Skusiłam się na nie podczas ostatnich zakupów w Hebe głównie ze względu, że nie zawierały alkoholu w składzie. Mają delikatne, odświeżające zapachy, o dziwo wydajniejsze niż Elemex a przy tym tańsze co również przemawia na ich korzyść. Co do ochrony przeciw próchnicy się nie wypowiem bo zużyłam dopiero po jednym opakowaniu. Jednak mam cichą nadzieję,że coś tam chroni ząbki! Ogólnie nie mam do nich zastrzeżeń i chętnie kupię ponownie. 


❄ Pasta do zębów przeciw próchnicy z aminofluorkiem Whitening, Elmex 
To moje kolejne opakowanie i z pewnością nieostatnie! Usuwa o wiele lepiej niż standardowa wersja Elmex osad, kamień nazębny i przebarwienia! Oczywiście cudów z wybielaniem nie będzie, ale może to i lepiej bo przy aparacie ortodontycznym nie mogę zbytnio jej używać (ale z tego co się orientowałam takie pasty raczej nie spowodują spektakularnego wybielania jak te profesjonalne :)). Nie podrażnia ani nie powoduje pieczenia. Jest delikatna, ale skuteczna. Kupuję ją jedynie na promocji bo regularna cena około 16 zł zabija :D. A wydajnością niestety nie grzeszy wystarczyła mi zaledwie na 2 tygodnie :P 
❄ Pasta do zębów White & Repair, Lacalut 
Ta pasta do zębów była polecana na jakiejś grupie dot. Aparatów ortodontycznych, więc chcąc nie chcąc gdy zobaczyłam ją na promocji to bez wahania wrzuciłam ją do koszyka :) Jak dla mnie bardzo dobra pasta do zębów! Delikatna, ale skuteczna. Nie miałam po niej problemów z krwawiącymi zębami. Co do wybielania to spektakularnych efektów podobnie jak w Elmexie nie zauważyłam. Za to jest o wiele bardziej wydajniejsza niż Elmex a kosztują podobnie... Bardzo możliwe, że kupię ponownie :)
P.S. Wiem, że ma podobnie działanie jak Blend a med czy Colgate (które kosztują grosze), ale Ja lubię eksperymentować z pastami do zębów i odkrywać nowe :) 


❄ Pasta do zębów Anti-plaque, Elgydium 
Tą stosowałam najczęściej wieczorem i z czystym sumieniem ją polecam (ale nie można jej stosować dłużej niż 2 tyg. ponieważ zawiera jakiś składnik, który odpowiada za żółknięcie zębów!). Bardzo dokładnie oczyszcza zęby nie niszcząc ich. Ma intensywny smak, który nie każdemu przypadnie do gustu. Efekt świeżości zostaje na dłużej. Zęby po użyciu są delikatnie jaśniejsze bez zbędnego osadu czy kamienia. Dobrze się pieni, ale nie podrażnia moich wrażliwych dziąseł. Jest mega wydajna! Kupuję ją tylko na promocji bo jej regularna cena dochodzi nawet do 30 zł! 
❄ Pasta do zębów dla osób noszących aparaty ortodontyczne, Vitis 
Tą akurat kupiłam stacjonarnie w Warszawie we wrześniu podczas Influencer About Beauty z polecenia "Ladyinreddress" i nie żałuję bo smak jest boski <3 Zapach/smak połączenie  zielonego jabłuszka  z nutką mięty (smakuje jak Tymbark) aż chciałoby się ją zjeść! Spełnia wszystkie obietnice producenta jest delikatna i bardzo skuteczna (zęby jak i aparat są doskonale oczyszczone)! Efekt świeżości zostaje na dłużej. Bardzo wydajna! Polecam ją wszystkim "zadrutowanym" :) Ja już mam kolejne opakowanie <3 


|Pielęgnacja ciała:
❄ Myjący peeling do ciała Island Vibes Hawaii Love, Fa
Znalazłam go w pudełeczko BeGlossy, więc zużyłam :P Sama raczej bym się na niego w Rossmannie nie skusiła... Zapach obłędny ananasowy, bardzo słodki! Bardziej sprawdza się jak normalny żel pod prysznic aniżeli peeling do ciała (drobinek jest za mało a Ja lubię mocne zdzieraki do ciała). Dobrze się pieni i odświeża ciało. Nie jest zbyt wydajny. Po użyciu skóra jest oczyszczona, gładka i ładnie pachnie...Ogólnie nie jest to zły produkt, ale czegoś mi w nim zabrakło, więc raczej do niego nie wrócę :) 
Zapach moim zdaniem taki ziołowy z nutką cytrusów nie wyczuwam za bardzo ani bazylii ani imbiru. Nieco intensywny, ale dobry na pobudzenie szczególnie rano. Zapach bardzo energetyzujący, orzeźwiający <3 i przez chwilę utrzymuje się na skórze i w łazience. Produkt dobrze się pieni (ale nie aż tak mocno jak większość drogeryjnych żeli pod prysznic) przez co jest bardzo wydajny! Dobrze oczyszcza i myje skórę, pozostawiając ją gładką i miękka w dotyku. Delikatnie się klei jak to glinki czasami mają w zwyczaju. Nie podrażnia, nie uczula ani nie wysusza skóry (ale Ja staram się po każdym myciu i tak używać balsamu do ciała). Nie będę ukrywać Ja od żelu pod prysznic nie wymagam cudów! Ma przede wszystkim ładnie pachnieć i myć i ten produkt w 100% w tej roli się sprawdza. Do wyboru mamy jeszcze wersję: Blue Agave & Lavender oraz Hibiscus & White Sage (obie mam w planach :)). 


❄ Micelarna pianka do mycia Radosna truskawka, Pinio 
O pozostałych dwóch wersjach Gumie Balonowej i Bananie pisałam Wam Tutaj :). Ta niestety jeśli chodzi o zapach okazała się najgorsza z nich :( 3 Nie zauważyłam aby wysuszała czy podrażniała skórę. Używałam jej także do mycia ciała i sprawdzała się w tej kwestii bez zarzutu. Jednak mocno chemiczna truskawka to nie moja bajka :( 
❄ Pianka do mycia rąk Egzotyczna papaja, Cien
W Lidlu bywam rzadko, ale czasami mi się zdarza. Pianka skusiła mnie a jakże formą pianki jak i zapachem papaja, który uwielbiam tak samo jak mango. Duża pojemność, niska cena, piękny zapach, nie wysusza, ale też nie nawilża. Czego chcieć więcej? To tańszy zamiennik mydła  w piance BBW.


❄  Pianka peelingująco-myjąca Rainbow Cookie 
❄  Pianka peelingująco-myjąca Peach Sands
Te dwa "gagatki" już Wam pokazywałam na blogu i nawet planowałam o nich osobną recenzję! Jednak z biegiem czasu uznałam,  że podsumuję je w denku... Niestety z pianką to one mają niewiele wspólnego bardziej taka zbrylona maź, którą ciężko rozprowadzić po ciele... Nie sprawdziły się ani jako peeling bo drobinek jest za mało i za szybko się rozpuszczają pod wpływem wody ani jako normalne myjadła do ciała, ponieważ są niewydajne! Zapachem (niesamowicie chemiczne, słodkie) też mnie nie skusiły za bardzo, więc bez żalu wyrzucam oba opakowania i raczej nie skuszę się na nie ponownie! No i fakt, że zostawia po użyciu klejącą się tłustą warstwę również nie zachęca do ponownego zakupu. Miał być hit wyszedł kit... 


❄ Antyperspirant Black & White Invisible Silky Smooth, Nivea 
Ma świeży taki jakby pudrowy zapach (mało kojarzący się z kremem Nivea, do którego przyzwyczaiłam się :)). Nie zostawia plam na ubraniach! Nie podrażnia naszej skóry (no chyba, że aplikujemy go od razu po depilacji pach wtedy może wystąpić lekkie pieczenie i podrażnienie dlaczego? nie wiem, bo w składzie nie ma alkoholu!  :(). Na szczęście nie pyli tak mocno jak większość antyperspirantów. Zapewnia mi ochronę na cały dzień (nie testowałam go oczywiście 48 h of course :p). Jest mega wydajny! (Oczywiście nie wiem jak się sprawdzi w naprawdę upalne dni kiedy człowiek bardziej się poci,w chłodniejsze i mniej upalne dni taka ochrona mnie zadowala!). Mam ochotę dla porównania na wersję w kulce :)  
❄ Kokosowy krem do rąk, Dove 
Zapach jest przesłodki bardzo sztuczny :( Krem dobrze nawilża, szybko się wchłania, pozostawia lekką ochronną warstwę na skórze, jest bardzo wydajny! Na chwilę obecną nie wrócę do niego bo mam inne kremy do rąk w zapasie! 
❄ Peeling ryżowy na bazie miodu, Bath Bee 
Spróbowałam go jako peeling do twarzy i koszmarnie się zawiodłam bo pomimo zawartości miodu strasznie mnie podrażnił... więc zaczęłam go używać jako peeling do ust i w tej roli sprawdzał się doskonale. Usta były zdecydowanie gładsze i nawilżone. Raczej nie planuję do niego powrotu... 

|Kolorówka: 
Pisałam Wam o nim niedawno pełną recenzję. Dlatego tutaj wspomnę Wam w skrócie: nie podkreśla ani nie wchodzi w zmarszczki pod oczami (ani nie tworzy nowych nieistniejących!), ma ładny odcień jasny z żółtymi tonami, dobrze współpracuje z podkładem, nie tworzy efektu maski ani zaschniętej skorupy, na szczęście nie ciemnieje, dobrze wygląda pod oczami, jest mega wydajny! nie wysusza skóry pod oczami (za co lubię go najbardziej bo Catrice niestety z czasem tak mi robił!). Świetnie się sprawdza jako baza pod cienie. Lekki, skuteczny, łatwo dostępny i tani. Czego chcieć więcej? Jednak jeśli oczekujecie super krycia to lepiej zainwestujecie w korektor Catrice! Jeśli jednak nie lubicie uczucia tępego matu pod oczami i tego, że może wysuszać okolice pod oczami to z czystym sumieniem polecam Wam ten korektor z Bell. Ja jestem na TAK i na pewno wrócę do niego <3 
❄Podkład matujący Matte odcień 01, Lumene
O tym podkładzie słyszałam same Ochy i Achy, więc kiedy nadarzyła się okazja (czytaj spora promocja na niego) to nie mogłam go sobie odpuścić i tak trafił do mojego kuferka! I moim zdaniem to jeden z lepszych podkładów do mieszanej cery jaki do tej pory miałam (żałuję tylko, że w regularnej cenie kosztuje praktycznie 70 zł!). Opakowanie plastikowa tubka, z której bez problemu wydobędziemy podkład do końca (zawsze możemy rozciąć ją na pół co przy szklanych opakowaniach jest nie do wykonania). Mój odcień przypadł mi do gustu jest jasny i neutralny w żółtych tonach (i nie jest to najjaśniejszy odcień!Mamy do wyboru jeszcze 00 i 0). Podkład ten nie jest typowo matowy...bardziej matowo-satynowy co mi ostatnio bardzo pasuje. Jednak żeby osiągnąć typowy mat trzeba go przypudrować i Voila! Na szczęście nie warzy się ani nie robi ciastka na twarzy. Dobrze kryje już nawet jedna cienka warstwa. Nie tworzy efektu maski na twarzy. Najlepiej aplikuje mi się go gąbeczką. Wygląda na twarzy bardzo naturalnie. Nie zapycha mojej cery! Minimalnie oksyduje na twarzy. Duży plus za trwałość! Nie podkreśla suchych skórek. Dobrze współpracuje z korektorem i pudrem niezależnie od marki! Myślę, że na dużej promocji warto się nim zainteresować! :)
❄  Krem BB Fair, Miya
No niestety ten krem BB w przypadku mojej mieszanej cery to totalne rozczarowanie :/ Tak jak lubię inne kosmetyki do twarzy tej marki tak ten krem okazał się kompletną pomyłką przynajmniej dla mnie... Do plusów można zaliczyć ładny zapach oraz skład i chyba tylko tyle... Krem w opakowaniu jest ciemny a to odcień Fair (więc kolor nie dla bladziochów!) i wydaje mi się, że ciemniał mi na twarzy (robił się prawie pomarańczowy, ale latem i jesienią nie przeszkadzało mi to aż tak!), więc aby zniwelować ten odcień używałam transparentnego pudru (przy okazji puder jest nie do zastąpienia bo moja skóra strasznie się po nim świeciła jak kula dyskotekowa...). Krycie znikome jak to w przypadku kremów BB! Znikał bardzo szybko z twarzy i nie dało się dołożyć kolejnej warstwy! Niestety zdarzało mu się, że rolował się na twarzy... Uwydatnia wszelkiego rodzaju niedoskonałości nawet te, o których nie miałyście pojęcia... Konsystencja bardzo rzadka i klejąca ciężko mi się ją aplikowało na skórę (koniec końców aplikowałam go tylko za pomocą gąbeczki inaczej robił ogromne plamy na twarzy). Do plusów można także zaliczyć fakt, że skóra nie jest po nim jakoś mega wysuszona, ale tyle minusów dyskwalifikuje go u mnie na zawsze :/ A najgorsze jest to, że najprawdopodobniej to on spowodował wysyp podskórnych krostek na mojej twarzy (jak go skończyłam do końca moje wypryski odeszły w zapomnienie a obwiniałam za to zmianę kremu do twarzy) :( i wchodzi masakrycznie w pory!...Dobrze, że już ani kropla mi nie została! Jak za cenę prawie 50 zł oczekiwałam czegoś innego (w takiej cenie można znaleźć dobre azjatyckie kremy BB!) :( Jestem totalnie zawiedziona tym produktem i zdecydowanie trafia do Top 3 Rozczarowań roku 2019 :(. Może sprawdzi się u osób z idealną cerą! 


I to by było na tyle :) 
Mam nadzieję, że tym razem taki tasiemiec nie wyszedł jak zawsze :D 

Znacie produkty z mojego denka? Jakie są Wasze opinie na ich temat? Który z nich chciałybyście/ chcielibyście wypróbować? 

Piszcie śmiało :)
Do następnego :*
Pozdrawiam, 

Marzycielka 
Peeling ryżowy (Rice Scrub) w trzech odsłonach (malina, borówka, aloes), Nivea-recenzja #125

Peeling ryżowy (Rice Scrub) w trzech odsłonach (malina, borówka, aloes), Nivea-recenzja #125

Witajcie!

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją peelingu ryżowego (Rice Scrub) w trzech odsłonach malina, borówka i aloes marki Nivea. Jesteście ciekawi jak się sprawdziły? TAK? To zapraszam Was dalej. 

Dzisiejsi "bohaterowie" recenzji:

Obietnice producenta (Glow Rice Srub bio malina):
Rozświetlający peeling ryżowy z organicznie uprawianym ryżem i bio malinami, wspiera naturalną odnowę skóry. Delikatnie złuszcza dla odnowionej, gładkiej i promiennej cery. 
Sposób użycia: Zwilż twarz, wmasuj peeling delikatnie okrężnymi ruchami, omijając okolice oczu i ust. Spłucz wodą. Można stosować codziennie. 

Obietnice producenta (Smooth Rice Scrub bio blueberry):
Wygładzający peeling ryżowy z organicznie uprawianym ryżem i bio borówkami, wspiera naturalną odnowę skóry. Doskonale złuszcza, efektywnie usuwając martwe komórki naskórka, nie powodując podrażnień. Dla gładkiej i świeżej cery. 
Sposób użycia:  Zwilż twarz, wmasuj peeling okrężnymi ruchami, omijając okolice oczu i ust. Spłucz wodą. Stosuj do 4 razy w tygodniu. 

Obietnice producenta (Purify Rice Scrub bio aloe vera): 
Oczyszczający peeling ryżowy z organicznie uprawianym ryżem i bio aloesem, wspiera naturalną odnowę skóry. Intensywnie złuszcza, głęboko oczyszcza port, pozostawiając matową cerę. 
Sposób użycia: Zwilż twarz, wmasuj peeling delikatnie okrężnymi ruchami, omijając okolice oczu i ust. Spłucz wodą. Stosuj do 2 razy w tygodniu. 

Skład (bio malina):
Aqua, Glycerin, Coco-Glucoside, Disodium Cocoyl Glutamate, Acrylates/C10-30, Alkyl Acrylate Crosspolymer, Oryza Sativa Powder, Rubus Idaeus Juice, Pantgenol, Microcrystalline Cellulose, Cellulose, Ethylhexylglycerin, Propylene Glycol, Cocamidopropyl Betaine, Poloxamer 124, PEG-40, Hydrogenated Castor Oil, PEG-200 Hydrogenated Glyceryl Palmate, Sodium Chloride, Trisodium EDTA, Sodium Hydroxide, Phenoxyethanol, Sodium Sulfate, Benzyl Alcohol, Benzyl Salicylate, Parfum, CI 16035. 

Skład (bio blueberry):
Aqua, Coco-Glucoside, Glycerin, Microcrystalline Cellulose, Disodium Cocoyl Glutamate, Acrylates/C10-30, Alkyl Acrylate Crosspolymer, Oryza Sativa Powder, Vaccinium Myrtillus Fruit Extract, Panthenol, Ethylhexylglycerin, Propylene Glycol, Cocamidopropyl Betaine, Poloxamer 124, PEG-40, Hydrogenated Glyceryl Palmate, Sodium Chloride, Trisodium EDTA, Sodium Hydroxide, Phenoxyethanol, Sodium Sulfate, Benzyl Alcohol, Linalool, Parfum. 

Skład (bio aloes):
Aqua, Hydrated Silica, Coco-Glucoside, Glycerin, Tapioca Starch, Disodium Cocoyl Glutamate, Acrylates/C10-30, Alkyl Acrylate Crosspolymer, Oryza Sativa Powder, Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder, Panthenol, Ethylhexylglycerin, Propylene Glycol, Cocamidopropyl Betaine, Poloxamer 124, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, PEG-200 Hydrogenated Glyceryl Palmate, Sodium Chloride, Trisodium EDTA, Sodium Hydroxide, Phenoxyethanol, Sodium Sulfate, Benzyl Alcohol, Parfum, CI 47005, CI 42090. 

Moja opinia: 
Wszystkie trzy peelingi zamknięte są w plastikowe tubki z zamknięciem typu klik o pojemności 75 ml. Każda wersja ma inny kolor i inny stopień intensywności: najdelikatniejsza jest malina (różowa), średni stopień to borówka (niebieska) i najmocniejsza z nich jest wersja aloesowa (zielona). 
Bio malina ma przezroczystą konsystencję z zatopionymi w niej malutkimi drobinkami peelingującymi. Zapach sztuczny słodki owocowy mało mi (na szczęście) kojarzy się z malinami. Delikatnie złuszcza skórę. Skóra po użyciu jest gładka, delikatnie promienna i oczyszczona bez zaczerwienień i podrażnień. 
Bio borówka ma przezroczystą konsystencję taką żelową mi przypomina galaretkę podobnie jak bio malina posiada białe malutkie drobinki ścierające. Zapach sztuczny słodki owocowy niestety nie kojarzy mi się z zapachem borówki...ale przyjemny w użyciu. Dobrze złuszcza skórę, bez zaczerwienień i podrażnień. Skóra po użyciu jest wygładzona i odświeżona.
Bio aloes ma przezroczystą, bardzo gęstą konsystencję z dużymi drobinkami peelingującymi. Mocniej niż pozostałe wersje zdziera martwy naskórek. Skóra po użyciu jest oczyszczona i delikatnie zmatowiona (ale na dłuższą metę może przesuszać :(). Zapach przyjemny, ale sama nie wiem z czym mi się kojarzy. Niestety nie zauważyłam aby głęboko oczyszczał pory i zaskórniki :( Wydaje mi się, że podobnie jak pozostałe dwa oczyszcza jedynie skórę powierzchownie nie wnikając w głąb skóry... Przez swoją gęstsza konsystencję czasami ciężko wydobyć go z tubki :(. Także jeśli lubicie mocne zdzieraki to się delikatnie zawiedziecie :(. 
Moim zdaniem bio malina i bio borówka to typowe peelingi drobnoziarniste bardzo delikatne Ja nazwałabym je żelami do mycia twarzy z malutkimi drobinkami peelingującymi,które można stosować codziennie, z kolei bio aloes zaliczyłabym do peelingów gruboziarnistych, ale niezbyt ostrych.  Przy kontakcie z wodą delikatnie się pienią. Nie zauważyłam aby przesuszały czy podrażniały moją skórę. Na szczęście nie zauważyłam ściągnięcia skóry przy używaniu ich na zmianę. Mi o dziwo najbardziej do gustu przypadła malina i borówka jeśli chodzi o "działanie" bo jeśli chodzi o "zapach" to już niekoniecznie :) Z kolei do bio aloes mam mieszane uczucia bo ani mnie nie zachwycił ani zbytnio nie rozczarował ^_^.
Cena: około 18 zł/Dostępność: np. Rossmann. 

Znacie peelingi ryżowe od Nivea? A możecie macie ochotę je wypróbować?

Piszcie śmiało :)
Do następnego :*
Pozdrawiam,

Marzycielka


Esencjonalny krem na noc & Regenerujący krem pod oczy Opuntica, Ava Laboratorium-recenzja #124

Esencjonalny krem na noc & Regenerujący krem pod oczy Opuntica, Ava Laboratorium-recenzja #124

Witajcie! 

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją dwóch kremów marki Ava, o których planowałam wpis już jakiś czas temu i sama nie wiem dlaczego nie pojawił się on wcześniej... Nie przedłużając zapraszam Was na recenzję kremu na noc i pod oczy. Oba produkty właśnie dobijają denka, więc niedługo zobaczycie je i tam :). 

Dzisiejsi "bohaterowie" recenzji:

Obietnice producenta (krem na noc):
Skuteczne działanie przeciwzmarszczkowe kremu na noc zapewnia bogata mieszanka wyjątkowo aktywnych składników-organicznej opuncji figowej z ciekłokrystalicznymi ceramidami oraz masłem aloesowym. Odżywiają i napinają skórę, przyspieszają jej regenerację. Ekstrakt z opuncji, ze względu na silne właściwości ujędrniające, spowalnia procesy starzenia skóry, wygładza zmarszki, poprawia elastyczność i nawilżenie. W połączeniu z roślinnymi ceramidami przywraca fizjologiczne funkcje komórek naskórka oraz wzmacnia jego barierę lipidową. Składniki te stymulują wzrost komórek i ich regenerację podczas snu. Po przebudzeniu skóra wygląda młodziej- jest gładka, jędrna i odżywiona. 

Sposób użycia:
Codziennie wieczorem nanieść krem na oczyszczoną skórę twarzy, szyi i dekoltu, delikatnie masując. Pozostawić do wchłonięcia. 

Skład:
Aqua, Helianthus Annuus Seed Oil, Glyceryl Stearate, Glycerin, Isopropyl Myristate, Glycine Soja Oil, Cetearyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Buter, Ceteareth-20, Dimethicone, Tocopheryl Acetate, Sodium PCA, Phospholipids, Opuntia Ficus-Indica Steam Extract, Sphingolipids, Ascorbyl Palmitate, Ceteareth-12, Cetyl Palmitate, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Phenoxyethanol, Triethanolamine, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Ethylhexylglycerin, Potassium Sorbate, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Lecithin, Tocopherol, Disodium Hydrogenorthophosphate Dihydrate, Parfum, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool, Geraniol, CI 75815. 

Moja opinia:
Esencjonalny krem na noc zamknięty jest w plastikowym słoiczku z zakrętką o pojemności 50 ml. Zabezpieczony jest dodatkowo w sreberko i zapakowany w kartonik gdzie znajdziemy m.in. skład i obietnice producenta. Konsystencja treściwa, ale przy kontakcie ze skórą staje się taka masełkowata i aplikuję się bez problemu. 
Krem wchłania się nieco dłużej niż standardowy krem do twarzy (ale mi to nie przeszkadza w końcu to wersja na noc a nie na dzień :)). Pozostawia na powierzchni delikatną warstwę ochronną nieco tłustawą przez co skóra nieco się błyszczy, ale mi w kremie na noc to nie przeszkadza co innego jeśli chodzi o krem na dzień. Rano moja skóra była nawilżona, gładka i miękka w dotyku. Na szczęście nie zauważyłam aby podrażnił czy zapchał moją skórę. Co do wygładzenia zmarszczek się nie wypowiem bo aż tak widocznych jeszcze nie mam. Zauważyłam za to, że przy regularnym stosowaniu moje rozszerzone pory delikatnie się zminimalizowały. Zapach delikatny kwiatowo-ziołowy delikatnie cytrusowy, więc nie każdemu przypadnie do gustu (Ja niestety zaliczam się do tej grupy). 
Cena: około 20 zł/Dostępność: np. Perfumesco.
*Na stronie Ava-kosmetyki w cenie 33, 49 zł. 

Obietnice producenta (krem pod oczy):
Gładka skóra w okolicach oczu to rezultat zastosowania niezwykle aktywnych składników kremu na bazie ekstraktu z opuncji figowej. Organiczny ekstrakt skutecznie nawilża, wygładza zmarszczki i przyspiesza regenerację skóry. Formuła wzbogacona w ekstrakt ze świetlika lekarskiego i pantenolu łagodzi podrażnienia i zaczerwienia delikatnej skóry pod oczami, zmniejsza opuchliznę. W połączeniu z masłem aloesowym wzmacnia barierę lipidową naskórka, stymuluje odnowę komórkową. Pozostawia skórę gładką, odpowiednio nawilżoną, elastyczną i odświeżoną. 

Sposób użycia:
Codziennie rano i wieczorem nanieść krem na oczyszczoną skórę wokół oczu delikatnie wklepując opuszkiem palca. Pozostawić do wchłonięcia. Zachować odstęp od worka spojówkowego.

Skład:
Aqua, Glycerin, Glyceryl Stearate, Cetyl Alcohol, Polyglyceryl-6 Palmitate/Succinate, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Coco-Caprylate/Caprate, Dimethicone, Cetearyl Alcohol, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Cocos Nucifera Oil, Opuntia Ficus-Indica Stem Extract, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Xanthan Gum, Olus Oil, Tocopherol, Phenoxyethanol, Ethylhexyglycerin, Disodium EDTA, Citric Acid, Disodium Hydrogenorthophoshate Dihydrate, Parfum, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool, Geraniol, CI 75815. 

Moja opinia: 
Regenerujący krem pod oczy zamknięty jest w plastikowym słoiczku z zakrętką o pojemności 30 ml. Zabezpieczony jest dodatkowo w sreberko i zapakowany w kartonik gdzie znajdziemy m.in. skład jak i obietnice producenta. Konsystencja o dziwo treściwsza i gęstsza niż kremu na noc, która po kontakcie ze skórą sunie po niej jak masełko.
Zapach delikatny kwiatowo-ziołowy podobny jak w kremie na noc, ale mniej intensywny. Pomimo swojej bogatej konsystencji nie zauważyłam aby obciążał delikatną skórę pod oczami. Jest bardzo wydajny. W miarę szybko się wchłania. Po użyciu widać wyraźnie nawilżenie, odżywienie i wygładzenie. Niestety nie zauważyłam aby cienie pod oczami czy opuchlizną chociaż trochę zmalały. Nie podrażnia, nie uczula, nie szczypie nawet po dostaniu się do oka. Zdarzało mu się, że nie dogadywał się ze wszystkimi korektorami przez co wolałam go stosować na noc :) Nie pozostawiał tłustej warstwy tylko taką delikatną warstwę ochronną. Mój faworyt na jesień/zimę :) Wiosną i latem preferuję lżejsze konsystencje. 
Cena: około 20 zł/Dostępność: np. Perfumesco
*Na stronie Ava-kosmetyki w cenie 27 zł co przy pojemności 30 ml wydaje mi się być całkiem rozsądną ceną :). 
Podsumowując oba kremy dobrze się u mnie spisały, ale moje serce zdecydowanie skradł regenerujący krem pod oczy (treściwy, wydajny, zapewniający dobre nawilżenie, wygładzenie, odżywienie, brak tłustej warstwy, brak podrażnienia, uczulenia, dobra cena i polska marka czego chcieć więcej?). Do minusów mogę zaliczyć jedynie fakt, że nie zauważyłam aby cienie pod oczami czy opuchlizna chociaż trochę zmalały oraz to, że nie współpracował ze wszystkimi moimi korektorami do twarzy. No i zapach nie do końca mój zarówno jeśli chodzi o krem pod oczy jak i na noc. 

Znacie może te dwa kremy marki Ava Laboratorium? A może macie ochotę je wypróbować? 

Piszcie śmiało :)
Do następnego :*
Pozdrawiam,

Marzycielka 
BITWA: Łagodne micelarne szampony Pure Color & Pure Detox, Nivea-recenzja #123

BITWA: Łagodne micelarne szampony Pure Color & Pure Detox, Nivea-recenzja #123

Witajcie!

Postanowiłam w tym roku wrócić do serii wpisów, którą rozpoczęłam w 2016 roku czyli "Bitwa" dwóch podobnych produktów :). Mam nadzieję, że seria na nowo przypadnie Wam do gustu. Na pierwszy ogień wzięłam dwa łagodne micelarne szampony marki Nivea. Jeden z nich otrzymałam w paczce jako Przyjaciółka Nivea z kolei drugi kupiłam podczas zakupów w Drogerii Rossmann. Dlatego dzisiaj znajdziecie porównanie obu z nich. Przy okazji dowiecie się, który z nich okazał się u mnie hitem a który niestety kitem. Nie przedłużając zapraszam Was dalej bo oba z nich dobijają właśnie denka :)

Dzisiejsi "bohaterowie" recenzji: 

Obietnice producenta (Pure Color):
Kolor pełen energii. Gładkie i zdrowe włosy.
Micelarny szampon Nivea Pure Color do włosów farbowanych z octem malinowym oraz pielęgnującym olejkiem makadamia:
*Łagodnie oczyszcza i przeciwdziała blaknięciu koloru, 
*Chroni kolor włosów do 8 tygodniu, zachowując jego intensywność,
*Nawilża i wygładza włosy,
*Dobrze tolerowany przez skórę głowy, odpowiedni do codziennego stosowania.

Obietnice producenta (Pure Detox):
Ożywione, zdrowe i sprężyste włosy. Naturalna równowaga pH skóry głowy.
Micelarny szampon detoksykujący Nivea Pure Detox z organiczną zieloną herbatą i limonką:
*Przywraca włosom i skórze głowy ich naturalną równowagę pH,
*Skutecznie usuwa zanieczyszczenia i pozostałości kosmetyków,
*Ożywia i nawilża włosy,
*Dobrze tolerowany przez skórę głowy, odpowiedni do codziennego stosowania. 

Sposób użycia:
Wmasuj w mokre włosy i skórę głowy tworząc pianę, następnie dokładnie spłucz. 

Skład (Pure Color):
Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Parfum, Macadamia Integrifolia Seed Oil, Benzophenone-4, Polyquaternium-10, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Glycerin, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Sodium Benzoate, Citric Acid, Sodium Hydroxide, Propylene Glycol, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Linalool, Geraniol, Benzyl Alcohol, Citronellol, Benzyl Salicylate, Alpha-Isomethyl Ionone.

Skład (Pure Detox):
Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Betaine, Sodium Chloride, Camellia Sinensis Leaf Extract, Citrus Aurantifolia Juice, Benzophenone-4, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Polyquaternium-10, Glycerin, Propylene Glycol, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid, Sodium Hydroxide, Linalool, Geraniol, Citronellol, Limonene.

Moja opinia: 
Oba szampony zamknięte są w plastikowe butelki z zamknięciem typu klik o pojemności 400 ml. Mają żelową bezbarwną konsystencję, którą ciężko uchwycić na zdjęciu. Oba dobrze się pienią (zasługa zapewne SLS w składzie).
Moja skóra głowy polubiła się zdecydowanie z wersją Pure Detox :), ponieważ pięknie pachnie, nie spowodowała łupieżu i nie wysuszyła skóry głowy co niestety spowodowała wersja Pure Color :(. Pure Detox dobrze oczyszcza, nie obciąża i delikatnie przedłuża świeżość włosów. 
Z kolei Pure Color w moim przypadku okazał się nieporozumieniem, włosy po użyciu były oklapnięte, niedomyte i bardzo szybko się przetłuszczały (pomimo dwukrotnego mycia) no i niestety malinowy zapach z delikatną nutką kremu Nivea nie przypadł mi do gustu. Oba szampony są bardzo wydajne. Nie zauważyłam przesuszenia włosów po użyciu obu z nich. Niestety nie zauważyłam przedłużenia trwałości koloru jeśli chodzi o Pure Color... Po użyciu zarówno jednej jak i drugiej wersji moje włosy delikatnie się plączą (dlatego bez odżywki/maski się nie obędzie). Zapachy są delikatnie wyczuwalne przez jakiś czas na włosach. Po Pure Detox włosy są delikatnie odbite od nasady. Dlatego Ja na pewno wrócę w przyszłości do Pure Detox a wersję Pure Color będę omijać bo na moich cienkich, długich i rozjaśnianych włosach (obecnie wracam do swoich naturalnych) okazał się klapą :(. Od razu Was uprzedzę nie myje swoich włosów codziennie tylko co 2-3 dni, więc nie wiem jak sprawdziłyby się przy codziennym myciu. Nie wiem kiedy kupię ponownie Pure Detox bo jak dobrze wiecie lubię zmieniać szampony do włosów i testować nowości :) 
Cena: około 18 zł (na promocji nawet za 12 zł)/Dostępność: np. Rossmann. 

Podsumowując nie polecam Wam żadnej konkretnej wersji, ponieważ każdy z nas ma inne włosy i preferencje. To co nie sprawdziło się na moich włosach na waszych może okazać się hitem. Moje włosy polubiły wersję zieloną, ale Wasze mogą się polubić z wersją czerwoną :). 

Znacie łagodne szampony micelarne marki Nivea? A może macie swoje ulubione łagodne szampony? 

Piszcie śmiało :)
Do następnego :*
Pozdrawiam, 

Marzycielka